WYPRAWA CZERWIEC/LIPIEC 2008 – 11016 KM
i Zbyszkiem nie przez przypadek, nas również pociągają rzeczy nietuzinkowe.
Wielkie dzięki chłopaki za tę WSPANIAŁĄ PRZYGODĘ.
Podróżowaliśmy dwoma motocyklami
(Honda CBR 900 SC33 i Yamaha FZR 1000).
Wyprawa obejmowała 11 krajów w Europie: Czechy, Austria, Włochy, Monako, Francja, Hiszpania, Wielka Brytania –Giblartar, Portugalia, Belgia, Niemcy oraz
jeden kraj w Afryce- Maroko.
Po 23 dniach pełnych niezapomnianych wrażeń i niespodziewanych przygód po najciekawszych i najpiękniejszych zakątkach Europy chcemy podzielić się tym,
co przeżyliśmy i zobaczyliśmy.
Wyruszyliśmy zgodnie z planem w piątek 13-go czerwca 2008. Spotkaliśmy się
w Olsztynie, żeby zapakować nasze sakwy. Nie trwało to długo, ponieważ pojemność bagażu była co najmniej niewystarczająca na tygodniowy wyjazd, nie mówiąc już
o 3 tygodniach. Pierwszy punkt na naszej mapie to Gietrzwałd.
Zwiedziliśmy stolicę Czech-Pragę.
Po wieczornej degustacji czeskiego piwka poranne pakowanie szło opornie:)
…a przed nami 1100 km przez Austrię pełną kibiców, bo trwały w tym czasie mistrzostwa EURO 2008 i przejazd przez Alpy. Dotarliśmy do Włoch.
Po krótkim relaksie wyruszyliśmy przez malownicze alpejskie trasy w kierunku Genui, San Remo, Nicei, by dotrzeć do Monaco. Przejazd Lazurowym Wybrzeżem był niezapomniany. Stwierdzenie, że coś może zapierać dech w piersiach to nic,
w porównaniu do krajobrazów, które dane nam było oglądać tego dnia.
W Monte Carlo zwiedziliśmy najciekawsze miejsca, słynne kasyno, pałac królewski,
a później spacerowaliśmy urokliwymi uliczkami miasta, gdzie obejrzeliśmy
i sfotografowaliśmy najciaśniejszy zakręt w F1. Przeszliśmy się po porcie, w którym cumują jachty najbogatszych ludzi na świecie…
…a spełnieniem wizyty w Monako było zakosztowanie jazdy za kółkiem super czerwonych cabrio Ferrari i pomknięcie po śladach naszego mistrza Kubicy po torze Formuły 1 w Monte Carlo.
We Francji zobaczyliśmy najwyższy wiadukt na świecie – Viaduc de Millau, którego filary mają niemal 350 m wysokości.
Barcelona to piekne miasto, jeden dzień to za mało, by poznać jej wszystkie tajemnice. Najważniejsze miejsca to: Sagrada Familia, czyli kościół Św. Rodziny architekta Gaudiego, Aleja Rambla, port, gdzie na placu Catalunya stoi pomnik Kolumba oraz stadion Camp Nou, mieszczący ponad 100tys. osob na widowni.
Z Barcelony wyruszyliśmy do Montserrat, to najświętsze miejsce Katalończyków, sanktuarium Czarnej Madonny.
Kolejnego dnia nasza wyprawa wiodła przez południową część Hiszpanii, jest tam pięknie, chociaż smutno, ponieważ większa część terytorium zajmują wypalone słońcem skały. Tego dnia udaliśmy sie do Alhambry, miejsce uznawane za najpiękniejszy zabytek arabskiego budownictwa w Europie. Zachwyciły nas ogrody pełne róż i lilii
oraz fontanny.
Tego dnia udaliśmy się na wybrzeże Costa del Sol, turystycznego regionu, miejsce urodzenia Picassa. Atrakcyjne, piękne zakole zatoki, pełne słońca plaże szerokich bulwarów, kołyszących się palm, tętniącego nocnego życia i wspaniałych restauracji
z owocami morza, gdzie spędziliśmy 2 dni upajając się urokami tego miejsca. Wybralismy sie na Gibraltar-skalisty półwysep na południowym wybrzeżu Półwyspu Iberyjskiego
u wyjścia Morza Śródziemnego na Ocean Atlantycki.
26 czerwca udaliśmy się do Tarify, najbardziej wysuniętego na południe krańca Europy, aby przeprawić się promem do Afryki do Tangeru. Cóż rzec po tej wyprawie…”Afryka dzika, dawno odkryta”, po naszej wizycie do tej myśli nic nie możemy dodać
W Sewilli rankiem skoro świt poszliśmy zwiedzać miasto – katedrę z XV wieku i Alkazar, który jest jednym z najokazalszych zespołów pałacowych w Hiszpanii. Po krótkim spacerze po mieście wyjechaliśmy do Portugalii, przejeżdżając przez małe wioski portugalskie, wydawało nam się że są kompletnie wyludnione, ale nie jest to dziwne, była to pora sjesty, upał 40 stopni i komu chce się wtedy pracować albo spacerować…
Zajechaliśmy do Fatimy, która leży w centrum kraju. Sanktuarium jest celem wielu pielgrzymek.
Wieczorem pojechaliśmy krętymi drogami nad Ocean Atlantycki, aby ujrzeć zachód słońca. Zachwycił i przeraził zarazem nas wszystkich ogrom i moc oceanu.
Kolejnego dnia zwiedzaliśmy atrakcje, znajdujące się wokół Madrytu. Najpierw pojechaliśmy do Valle del los Caidos położonego 50 km od Madrytu. Kompleks składa się z podziemnej bazyliki wykutej w skale oraz z ogromnego krzyża stojącego na szczycie wzgórza. Jest to najwyższy pamiątkowy krzyż na świecie. Następnie pojechaliśmy do Segowii zobaczyć Rzymskie Akwedukty pobudowane w 100 roku p.n.e. miasteczko bardzo nam się spodobało, zwłaszcza atmosfera, ponieważ wszyscy przygotowywali się do meczu finałowego z Niemcami. Zdążyliśmy na mecz. A po meczu to się działo Torres strzelił gola! Viva Spania!!!
Po drodze nuda aż dotarliśmy do Lourdes – największy we Francji i jeden z największych na świecie ośrodków kultu maryjnego i cel pielgrzymek.
W Paryżu zobaczyliśmy: La Defense – nowoczesne centrum miasta, Notre Dame – katedrę położoną na wyspie na Sekwanie, muzeum Louvre, Łuk Triumfalny, wieżę Eiffla, Sacre Coeur – bazylika położona na wzgórzu, z której rozciąga się piękna panorama
na całe miasto i oczywiście plac Pigalle . Udaliśmy się również na cmentarz
Père-Lachaise, gdzie pochowany jest Jim Morrison oraz Fryderyk Chopin.
Wieczór spędziliśmy u Witka, który ugościł nas w polskim stylu francuskimi przysmakami, takimi jak żabie udka i ślimaki. Witku, WIELKIE DZIĘKI i gorące pozdrowienia.
… ostatni dzień…rano, jak się obudziliśmy z jednej strony cieszyliśmy się bardzo – przed nami jeszcze parę setek i będziemy w domu po długich 23 dniach, z drugiej zaś było nam bardzo żal. Przemierzyliśmy ponad 1000 kilometrów żeby znaleźć się w Berlinie,
Zwiedziliśmy najważniejsze miejsca – Bramę Brandenburską i Reichstag.
W drodze do kraju krótkie przystanki na chłodne napoje i przyjemne „poleżenie
na zielonej trawce”. Ciężko nam się jechało po naszych polskich drogach…
Rozpoczęliśmy naszą wyprawę w Gietrzwałdzie i tam ją zakończyliśmy. Nieważne było zmęczenie i bardzo późna pora – ok. północy. Chwila zadumy, radości, że się nam udało, chociaż nie wszyscy w nas wierzyli…. UDAŁO NAM SIĘ!!! Dziękujemy wszystkim tym, którzy za nas trzymali kciuki.
Fajny wypad szkoda tylko że 4 ludzia a widać tylko 2 motorki
- czyżby wypad jako plecaczki
…od czegoś trzeba było zacząć…był to pierwszy i ostatni raz
Aniu, Anetko RESPECT!
Jestem pod wrażeniem, życzę wielu kolejnych wspaniałych podróży i przygód! Stronka ok czekam na nowe zdjęcia…
co tu wiecej dodać…PIEKNA WYPRAWA
to są własnie podróże na MOTO
Super fotki, super komentaeze i opisy!!! przeżyłam tę wyprawę razem z wami! Pozdrówka!
ciao come stai dove il posto che siete andati in moto…se passi da roma fatti sentire
Mlodzi piekni i odwazni ludzie :Anna,Aneta,Zbyszek i Tomek ,
jestem pelen podziwu i szacunku dla was i dla waszych wspanialych voyages ,oczywiscie motorowych.
Moj dom jest zawsze otwarty dla was i mam jeszcze pare zabich udek oraz smacznych slimaczkow w zapasie .
Zycze wam wspanialych podrozy.
Duza buzka i
I just happen to stumble to this page and it is a properly written read, a little on the short side, but a pretty satisfactory one.
I definetly adore the layout too, it is altogether simple to navigate.
I love the graphical design and navigation of the site, nice color scheme and well put together.
some of the other blogs are way too cluttered with commercials
Thanks for your opinion.
Wow, ta ekspedycja zdecydowanie robi wrażenie, szacun wielki i pozdrawiam gorąco!!
Hej.
Pozdrowienia z Lancuta od kolesi z samolotu
Może kiedyś nam dorównacie i nabierzecie odwagi na takie wyprawy jak nasze
Wycieczka podobna do naszej
Tylko my na skuterach, Ogarku i WSCe
…nie miałybyśmy nic przeciwko, by dołączyć do Was
Ps. zajrzyjcie do zakładki”o motodiablicach”- NIESPODZIANKA